O ile pierwsza część Legalnej blondynki to prosta, acz urocza komedia, która zaskakująco dobrze uczy wiary w siebie, to druga część jest nieporozumieniem. Napisano tragiczny scenariusz - za dużo tu infantylnych głupot, za mało realizmu. Nie zatrudnia się tak dobrych aktorów, by udawali, że wierzą w to, że chihuahua mówi/komunikuje się ze swoją właścicielką. Sam pomysł na Elle w wykonaniu Reese, zaangażowaną we wprowadzenie ustawy, która pomoże zwierzętom, jest bardzo dobry, ale nie w taki sposób. A szkoda.