Początek filmu, cała sekwencja gdy Dory się gubi w oceanie i szuka rodziców. Jest strasznie, ale całe napięcie jest szybko rozładowane lekkimi żartami o jej przypadłości. Potem mamy retrospekcję, ocieplającą całą scenę.
Godzinę później mamy powtórkę z rozgrywki. W pomieszczeniu kwarantanny cały plan się rozpada - trafia do nas tragiczna informacja o rodzicach Dory, Marlin z Nemo zostają w akwarium bez szans na ucieczkę, Hank zostaje schwytany, natomiast Dory spływa z wodą do ścieku, po czym ląduje dokładnie tam, gdzie trafiła lata wcześniej jako dziecko.
I tu zaczyna się magia. Kolory tracą natężenie, wszystko staje się szarozielone, muzyka zanika. Dory jest sama. Zaczyna panikować, zaczyna zapominać, co się w ogóle stało. Jest zupełnie bezradna. Krąży wśród glonów bez szans na ratunek. Nie ma żartu z "Hej, jestem Dory...", nie ma żadnej znajomej ryby, która wie o co chodzi... Jest tylko czarny bezkres nieznanego oceanu. A przecież dosłownie przed chwilą wszystko było już w miarę okej.
To w połączeniu z kolejnymi paroma minutami to majstersztyk w wykonaniu moich idoli. Żyj wiecznie, Pixar.
Dlatego m.in. uważam, że ,,Gdzie jest Dory?" jest lepsze od ,,Gdzie jest Nemo?".
Zdecydowanie zgadzam się. Pomimo humoru (m.in. Krystyna Czubówna xD) to było tyle smutku. W Gdzie jest Nemo to jej zapominanie było tylko pokazane jako takie śmieszki, a tutaj pokazali jak to na prawdę wygląda i z czym ona i jej otoczenie musi się zmagać. Pozytywnie zaskoczyła mnie ta cześć, nie spodziewałam się czegoś takiego.
Ja jednak uważam, że mimo innej formy jest równie dobry co poprzedniczka :)
Po więcej zapraszam tu:
http://maritrafilms.blogspot.com/2016/07/gdzie-jest-dory2016.html
Ja Nemo nie pamiętam, ale Dory było epickie. Po prostu kocham to! Tyle ciekawych postaci, tyle wzruszeń, smutku i szczęścia. I te wszystkie żarty.
Nie wiem co w tym niby takiego super, do tego strasznie naciągane było to że jej rodzice akurat w cudowny sposób tam się znaleźli.
Jeśli już o pixarze mowa, to o wiele lepiej wyszła sekwencja wspomnień dziadka z 'odlotu'.
W "Gdzie jest Dory" najlepszymi elementami były wątki humorystyczne - Żarciki, Gerard, Becia i tak dalej.
"Strasznie naciągane"? Człowieku, to bajka! O gadających rybach, ośmiornicy-kameleonie i manacie-satelicie. Tu wszystko jest naciągane z definicji.
Jakoś Zwierzogród też jest dla dzieci, też o gadających zwierzątkach i nie w nim infantylnych, naciąganych ani głupkowatych elementów, więc można? Można.
Dla mnie i Zwierzogród i Dory to ta sama, genialna półka. I nie widzę w Gdzie jest Dory? 'naciąganych ani głupkowatych elementów'. Co znaczy 'infantylnych'? Animacje w pierwszej kolejności przeznaczone są dla dzieci, a dzieci są 'infantylne'. Tylko tyle i aż tyle. A Dory wg mnie pobiła oryginał. Więc można? Można. Tylko zależy z jakiej perspektywy się patrzy. Ale na szczęście każdy gust jest inny.
Rzecz gustu. Dla mnie Dory jest lepsza pod względem emocjonalnym i dlatego lepiej wypada całościowo.
Jednak w "Gdzie jest Nemo" przygody są ciekawsze, i uważam że jest lepsze od Dory (btw. te oceny filmów na filmwebie są często tak śmieszne... )
Dziwna sprawa. Wszedzie slyszalem ze gdzie jest dory to nieudana kontynuacja. A tutaj wchodzę na FW i patrze: srednia powyżej 7. Oceny 10. WTF ?
Nieudana to może nie, bo przyjemnie się ogląda i narazie uznaję to za całkiem dobrą kontynuację. Jednak jest sporo gorsze od Nemo. Od strony technicznej wygląda pięknie.
Właśnie to jest filmweb.. Gdzie jest Dory z oceną 7,3, A Gdzie jest Nemo z oceną 7,2 .. To jest dość śmieszne :D
Ok rozumiem.
Reprezentuje przyzwoity poziom ALE w porownaniu z NEMO jest o wiele gorzej.
Dokładnie. Przewyższa Nemo tylko pod względem wizualnym, animacja jest piękna, i wszystko bardzo fajnie wygląda w 3d.