Obejrzałam ten film dwa razy, za jednym zamachem.
Był przewidywalny, momentami oklepany, ale to wszystko nie ma większego znaczenia, bo niesie za sobą mądrość i przesłanie, które, dla mnie, przyćmiewają słabe momenty.
Sam tytuł, oryginalny z angielskiego - "Finding your feet", w moim odczuciu mówi przede wszystkim o odnajdywaniu siebie. Siebie i ludzi z którymi możemy dzielić się swoim ja i którzy podzielą się swoim z nami.
Życie może być puste, nawet w wielkim domu pełnym pięknych rzeczy i pięknie prezentujących się ludzi. Wszyscy znamy ten motyw.
Tak jak motyw celebracji cichego życia, prozy codzienności, która z zewnątrz może wydawać się mała i skromna, a od środka jest pełna właśnie tego czego serce i dusza potrzebują.
Kiedy czas przemija, a nasze wybory odsłaniają swoje konsekwencje, kiedy nasze granice raz po raz ścierają się ze światem na zewnątrz, uczymy się więcej o sobie, o innych, o życiu i świecie - rośnie i dojrzewa nasza mądrość i pokora wobec rzeczy na które nie mamy wpływu. I właśnie to sprawia, że mimo iż film jest z rodzaju komedii romantycznych i posiada typowe atrybuty swojego rodzaju, to narracja historii z perspektywy seniorów czyni całość jeszcze bardziej przekonującą.
A samo przesłanie nie dotyczy tylko starszych, jest uniwersalne:
Co można lepszego robić ze swoim życiem niż być szczerym i prawdziwym ze sobą, dzielić się swoim sercem, otrzymywać czułość od innych, robić to co się lubi i w czym jest się dobrym, uczyć się, rozwijać się, odzyskiwać pogodę ducha po każdej porażce i od czasu do czasu "zrobić z siebie głupka" w imię czegoś większego?
Prozaiczny film o istotnych, nie tak prostych, prozaicznych rzeczach.
Wzruszający i pogodny.
Będę wracać do niego w chwilach zwątpienia, niechęci i zmęczenia.
Twoje słowa to bardzo trafna, piękna i mądra recenzja tego filmu. Oddaje w pełni moje wrażenia i odczucia po obejrzeniu go dosłownie przed chwilą. Pośmiałam się serdecznie, popłakałam i wzruszyłam. Pozdrawiam.